Emeryci Policyjni

90 rocznica urodzin Pana Władysława Straśko

dsc_2958Pan Władysław Straśko, najstarszy emerytowany funkcjonariusz, w dniu 7 sierpnia 2015 roku obchodził 90-rocznicę urodzin. Członkowie SEiRP kol. Andrzej Lange i Ryszard Sulej, udali się z wizytą do nestora służb porządkowych w Międzychodzie. Wizyta była zapowiedziana, ale odkryła wiele tajemnic. Pan Władysław mimo nobliwego wieku, odznacza się radością życia i przywołał wiele wspomnień ze służby. Przyznał, że do milicji trafił z racji werbunku. Przed służbą w komisariacie pracował na kolei, a tam zarabiał o 50 zł więcej. Jednak służba bardzo jemu odpowiadała i czuł, że to jest jego powołanie.

Podkreślił, że najbardziej odpowiadała jemu służba dzielnicowego. Wówczas był samodzielny w wykonywaniu codziennych zadań i tam realizował swoje powołanie. Ostatnie 4 lata służby odbył jako dyżurny komendy powiatowej, ale tego okresu służby nie wspomina jako najlepszy.

Przypomniał, jak pamięta, że gdzieś w 1953 roku, będąc na służbie, „naszedł” na międzychodzkim Rynku, bijących się żołnierzy z Międzyrzecza, było ich „cały autobus”, a on sam. Niestety nie pomogły perswazje słowne, więc uznał, że pałka służbowa będzie narzędziem do rozwiązania sporu. Tak pałka pomogła zaprowadzić porządek i poskromić niesfornych żołnierzy. Ale konsekwencje były dość rygorystyczne. Mianowice, komendant Wojewódzki, za użycie pałki wobec żołnierza w służbie czynnej (zakaz prawny) ukarał pana Władysława 7-dniowym aresztem, który musiał odbyć w Poznaniu. Zgłosił się do raportu i przez pierwsze 3 dni odbywał karę aresztu, dalsze dni spędził jako nadzorca więźniów pracujących przy budowie domu kultury MO.

Inny epizod w służbie jaki pan Władysław wspomina to konwój aresztanta z Wałbrzycha. Pojechał po niego wraz z drugim milicjantem. Tak, w Wałbrzychu czekał na nich aresztant – groźny bandyta, a oni we dwóch mieli się nim „zająć”. Przenocowali w hotelu milicyjnym, i aby aresztant nie uciekł, musieli go przykuć łańcuchem do łóżka, a oni musieli się choć na kilka godzin przespać. Szczęśliwie dowieźli aresztanta do Międzychodu. Konwój trwał 8 dni i obfitował w wiele niebezpiecznych sytuacji na dworcach, gdzie mieli przesiadki.

Pan Straśko wspomina, że w mieście Międzychód zazwyczaj było 2 dzielnicowych. On i jeszcze jeden podoficer. Niestety ten drugi przebywał na długotrwałym zwolnieniu lekarskim, więc on sam musiał realizować i załatwiać bieżące sprawy. A było ich wiele, począwszy od 3 – 4 dochodzeń, wywiady oraz sprawy o znęcanie fizyczne i moralne na członkiem rodzin. Tych spraw nie lubił. Często zgłoszenia były wycofywane, gdy sprawa dobiegała końca. Wszystkie ustalenia i dowody nie były brane pod uwagę. Jedynym środkiem lokomocji był rower, a w przypadku dzielnicowego „miejskiego” – to poruszanie się pieszo, nawet na interwencje do Zatomia Starego, gdzie wysłano go na bójkę przy promie. Gdy tam się zjawił nikogo już nie było.

Bardzo ciepło wspomina przedwojennego międzychodzkiego policjanta Wacława Szklarka, który często opowiadał o zajściach sprzed wojny.

Pan Władysław Straśko był również czynnym działkowcem, ale obecnie ze względu na pewne ograniczenia, nie przebywa na działce, choć jak mówi chciałby jeszcze tam pojechać. Działkę przekazał córce Aureli.

Na zakończenie tej uroczej wizyty, Ryszard i Andrzej złożyli serdeczne życzenia zdrowia oraz spokoju i wciąż dobrej kondycji.

Ryszard Sulej

 

{obraz}

{obraz}

 

Powrót na górę strony